poniedziałek, 29 sierpnia 2016

539.


Czy kilka miesięcy to długo? To zależy w jakim sensie pytamy. W stosunku do całego życia to może niewiele. Jednak w takim czasie wiele może się zadziać. Nie wspominając o blogu, to podchodzi pod zabójstwo.
Blog ze mną współgra. To co dzieje się tutaj odzwierciedla mój stan ducha. Z postów kipi energia, wszędzie mnie pełno, tak, to mój dobry czas. Zdjęcia na szybko, kilka zdań i co gorsze, przerwy w pisaniu. To mówi samo za siebie. Ostatnie miesiące pokazują, że nie po drodze mi było z twórczością. Nie oznacza to jednak, że nic się u mnie nie działo. Wydarzyło się zdecydowanie zbyt wiele. Chyba nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Czułam się przytłoczona na tyle, że postanowiłam zapomnieć o tym co naprawdę sprawiało mi przyjemność. To w tym najsmutniejsze. Był czas, że żyłam obok siebie. Co spowodowało u mnie taki stan? Kilka nieprzemyślanych decyzji. Zbyt wygórowane wymagania od samej siebie oraz otoczenia. W końcu wybrałam łatwiejszą drogę. Nie przyniosło to zbyt wiele dobrego. Ambicja zaczęła ulatywać tak jak i moje siły. Miałam świadomość, że kroczę po mieliźnie, ale nie potrafiłam czy tak naprawdę nie chciałam z niej uciec. Odsunęłam zbyt wiele na bok. Blog? Nie chciałam tu powrócić byle jak. To też ukazuje moją wadę. Za bardzo chciałam być we wszystkich dziedzinach dobra i ciężko było się pogodzić z tym, że coś mi nie wychodzi. A coraz więcej się nie udawało. Czego mi tak naprawdę teraz potrzeba? Zdecydowanie więcej wyrozumiałości dla samej siebie.


środa, 17 sierpnia 2016

538.

Dzień dobry! Jestem autorką bloga, na którym właśnie gościcie. Tą, która przed ponad czterema laty go stworzyła. Może nie do końca tą samą osobą, którą byłam w chwili pisania pierwszych słów tutaj, ale to nadal ja. Skąd tak oficjalnie brzmiące słowa?


Długo układałam w głowie to co powinnam zawrzeć w tym wpisie. Dlaczego taki problem? Przecież jestem blogerką, to moja codzienność. Nie ukrywajmy, czasy świetności bloga mogę obecnie jedynie wspominać. Doskonałym potwierdzeniem jest 114 dni zupełnej ciszy. Dziś nie wytłumaczenia, raczej krótkie rozważanie nad sensem posiadania własnego miejsca w internecie. Próbuję przywołać w pamięci co kierowało mną w chwili zakładania strony. Po kilku miesiącach zabawy z modeliną i po poznaniu dziesiątek blogów sama zapragnęłam dzielić się z ludźmi moją twórczością. Sprawiało mi to nieskrywaną radość i stało się nawykiem. Pracowałam i wyczekiwałam momentów, w których ponownie będę mogła zaprezentować Wam wyniki tych starań. Wasze słowa w odpowiedzi na moje posty były bezcenne. Nagle, a właściwie to rozwijało się dłuższy czas, zrobiło się mniej entuzjastycznie. Fakt, brakowało czasu, energii, pomysłów. Jednak główny powód, który odkryłam jakiś czas temu to czerpanie radości z blogowania. A raczej w moim przypadku jej brak. Tu kryje się cały ten sens. Powinniśmy robić to co sprawia, że jesteśmy szczęśliwi. Przez długi okres tak nie było. Dlatego postanowiłam, że nie wrócę tu, bo muszę, lecz kiedy naprawdę tego zechcę. Chcę czuć tą przyjemność, pisać o tym co mi bliskie, znów być częścią blogerskiej społeczności. Nie wykluczam możliwości, że będzie tu inaczej. Przyszłość pokaże, w którą stronę podążę. Tymczasem - tęskniłam kochani!