Czy kilka miesięcy to długo? To zależy w jakim sensie pytamy. W stosunku do całego życia to może niewiele. Jednak w takim czasie wiele może się zadziać. Nie wspominając o blogu, to podchodzi pod zabójstwo.
Blog ze mną współgra. To co dzieje się tutaj odzwierciedla mój stan ducha. Z postów kipi energia, wszędzie mnie pełno, tak, to mój dobry czas. Zdjęcia na szybko, kilka zdań i co gorsze, przerwy w pisaniu. To mówi samo za siebie. Ostatnie miesiące pokazują, że nie po drodze mi było z twórczością. Nie oznacza to jednak, że nic się u mnie nie działo. Wydarzyło się zdecydowanie zbyt wiele. Chyba nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Czułam się przytłoczona na tyle, że postanowiłam zapomnieć o tym co naprawdę sprawiało mi przyjemność. To w tym najsmutniejsze. Był czas, że żyłam obok siebie. Co spowodowało u mnie taki stan? Kilka nieprzemyślanych decyzji. Zbyt wygórowane wymagania od samej siebie oraz otoczenia. W końcu wybrałam łatwiejszą drogę. Nie przyniosło to zbyt wiele dobrego. Ambicja zaczęła ulatywać tak jak i moje siły. Miałam świadomość, że kroczę po mieliźnie, ale nie potrafiłam czy tak naprawdę nie chciałam z niej uciec. Odsunęłam zbyt wiele na bok. Blog? Nie chciałam tu powrócić byle jak. To też ukazuje moją wadę. Za bardzo chciałam być we wszystkich dziedzinach dobra i ciężko było się pogodzić z tym, że coś mi nie wychodzi. A coraz więcej się nie udawało. Czego mi tak naprawdę teraz potrzeba? Zdecydowanie więcej wyrozumiałości dla samej siebie.