Gdzie byłam, gdy mnie tu nie było? Dużą część czasu spędziłam w pokoju. Tak.
Nie chcę mówić o dniach, w których naprawdę nie czułam się dobrze. Na tyle, że rzadko wychodziłam z domu. Chodzi mi o pokój jako strefę komfortu. Stan złych przyzwyczajeń i lenistwa, braku ambicji i zapominaniu o marzeniach. Nie jest łatwo z niego wyjść tak samo jak trudno podnieść się z łóżka, gdy samopoczucie sięga dna. Do czego zmierzam? Świat powtarza, że aby coś osiągnąć musimy na to zapracować. I tak właśnie jest, a często sami uniemożliwiamy sobie sukces powtarzaniem nie chce mi się, odkładaniem na później i na ostatnią chwilę, przeglądaniem telefonu jeszcze 5 minutek. Mogłabym długo wymieniać, przykłady znam z autopsji. Przyznaję z przykrością, wyparowały przede wszystkim moje ambicje związane ze szkołą i przyszłością. Marzenia oraz pasje zeszły na boczny tor. Tak mi było łatwiej, tylko że to łatwiej szybko ukazało swoje negatywne skutki. Teraz walczę ze sobą, by nie poddawać się nicnierobieniu. Nie bójmy się ryzykować. Nie rezygnujmy, gdy coś na pierwszy rzut oka wydaje się trudne. Skończmy z wymówkami. Działajmy, nigdy nie jest za późno, by wyjść do świata!